Moonlight to pierwszy model wzmacniacza słuchawkowego, który miał się stać
produktem ogólnodostępnym. Jego protoplasta powstał pod koniec 2006 roku
i był to wzmacniacz kieszonkowy zasilany z jednego akumulatora 9V.
Obudowę stanowiło pudełko po pastylkach na gardło Sucrets. Posiadał
wejście i wyjście jack 1/8" oraz małą gałkę potencjometru. Przez jego
wnętrze przewinęło się kilka architektur opartych o wzmacniacze
operacyjne i tranzystory dyskretne małej mocy, aż zaczęło brakować
miejsca na kolejne pomysły i coraz większe pojemności kondensatorów
zasilania. Wersji rozwojowych Moonlighta było co najmniej kilka, z czego najbardziej
zapadły w pamięć oficjalne v4, v6, v7, SL1 i Reference. Można odnaleźć w
Internecie ich recenzje lub opinie o nich. Niektóre linki znajdują się tutaj.
Pierwszym celem do osiągnięcia było stworzenie wzmacniacza pasującego do słuchawek Sennheiser HD595, a kulminacją tych poszukiwań był właśnie Moonlight v4, konstrukcja swoim dźwiękiem pokazująca, że wizja świata audio kreowana przez Internet nie bardzo pokrywa się z zebranymi już doświadczeniami, i albo konstruktor będzie szedł drogą własnych pomysłów, albo wsiądzie na tę samą karuzelę, której jedynym celem i wynikiem działania jest kręcenie się w kółko. Pamiętam do dziś ówczesną ekscytację, gdy usłyszałem ten dźwięk po raz pierwszy. To, co się działo przez kolejne lata, można nazwać krętą i stromą ścieżką ewolucji pokonywaną siłą uporu i ciekawości. Zmieniały się słuchawki, źródła dźwięku, kable, konstrukcja wzmacniaczy. Z ówczesnych pomysłów została obudowa Hammond 1455K1201, zasilanie z zasilacza 12V DC i pewien drobiazg konstrukcyjny. No i te liczby...
Dane
techniczne: Pierwszym celem do osiągnięcia było stworzenie wzmacniacza pasującego do słuchawek Sennheiser HD595, a kulminacją tych poszukiwań był właśnie Moonlight v4, konstrukcja swoim dźwiękiem pokazująca, że wizja świata audio kreowana przez Internet nie bardzo pokrywa się z zebranymi już doświadczeniami, i albo konstruktor będzie szedł drogą własnych pomysłów, albo wsiądzie na tę samą karuzelę, której jedynym celem i wynikiem działania jest kręcenie się w kółko. Pamiętam do dziś ówczesną ekscytację, gdy usłyszałem ten dźwięk po raz pierwszy. To, co się działo przez kolejne lata, można nazwać krętą i stromą ścieżką ewolucji pokonywaną siłą uporu i ciekawości. Zmieniały się słuchawki, źródła dźwięku, kable, konstrukcja wzmacniaczy. Z ówczesnych pomysłów została obudowa Hammond 1455K1201, zasilanie z zasilacza 12V DC i pewien drobiazg konstrukcyjny. No i te liczby...
- napięcie zasilania: 12V DC, zasilacz w komplecie
- jałowy pobór mocy: 0.5W
- impedancja wejściowa: 10kΩ
- czułość wejściowa: 750mV
- impedancja wyjściowa dla słuchawek: 0.07Ω
- moc wyjścia dla słuchawek: 300mW/30Ω, 40mW/300Ω- wzmocnienie układu aktywnego: 12dB
- maksymalne napięcie wyjściowe: 3.5V
- pasmo
przenoszenia ±1dB dla słuchawek 16Ω: 11Hz – 6MHz
- separacja
kanałów przy 1kHz: 47dB słuchawki 16Ω, 80dB bez obciążenia